poniedziałek, 31 sierpnia 2009
Twitter dla dorosłych
„Wakacje, znów będą wakacje
Na pewno mam rację, wakacje będą znów”
Co roku o tej porze słowa piosenki Kabaretu OTTO pobrzmiewają radośnie w stacjach radiowych. W przeddzień pierwszego dzwonka nowego roku szkolnego wpadł mi w oko tekst z The New York Times. Amerykański dziennik zajął się tematem fenomenu mikroblogowania i samego Twittera. Jest przekonany o potrzebie rozwiania mitu mówiącego, że to nastolatki wiodą prym w popularyzowaniu innowacyjnych narzędzi do komunikacji, a przynajmniej mikroblogów. Choć powszechnie przyjęło się twierdzić, że mikroblogi stworzone są dla bardzo młodych użytkowników, bo odzwierciedlają kulturę komunikacji smsowej, to tylko 11 proc. osób w wieku od 12 do 17 roku życia używa w US mikroblogów. Ta grupa wiekowa korzysta przede wszystkim z serwisów społecznościowych. Twitter nigdy nie przyciągał młodych liderów opinii. Ci, korzystając z Facebooka, MySpace i innych społeczności, nie czują potrzeby korzystania z mikroblogów. Jakie mogą być tego powody ?
1. Młodzi obracają się we własnym gronie przyjaciół. Twitter w dużej mierze służy jednak komunikacji ze światem zewnętrznym.
2. Chcą artykułować w sieci swoją tożsamość, definiując ją przez swoje pasje: muzykę, sport, film, etc. Twitter nie ma takich możliwości, a informacje na nim zawarte są dość lakoniczne. Łatwo jest też podrabiać tożsamość i podawać się za kogoś innego.
3. Charakter Twittera odzwierciedla charakter dorosłych. Najmłodsi użytkownicy wyczuwają, że służy on dużej mierze celom marketingowym i biznesowym. Pewnym potwierdzeniem takiego stanu jest fakt, że marketerzy są dużo bardziej aktywni w mikroblogowaniu i śledzą dużo większą liczbę mikroblogowiczów niż przeciętnie korzystający z Twittera (92,4 proc. użytkowników śledzi mniej niż 100 innych osób. Jednak 15 proc. marketerów śledzi ponad 2000 innych użytkowników).
Czy teza o potrzebie oderwania się od mitu o kluczowym znaczeniu najmłodszej grupy w korzystaniu z innowacyjnych technik komunikacji jest zaskakująca? Nie bardzo. Należy pamiętać, że blogi również są domeną osób dorosłych. Wystarczy też przez chwilę poobserwować wpisy na Twitterze i Blipie, by zauważyć, że służy on w ogromnej mierze celom promocyjnym, by nie powiedzieć autopromocyjnym (podlinkowaniu własnych wpisów na blogi, pochwalenia się, w jakiej stacji będzie się miało wywiad, gdzie napisało się ostatni tekst, etc.). Wreszcie moje, aczkolwiek dość skromne, doświadczenie z osobami używającymi mikroblogów jest takie, że wychodzą one z prostego założenia, że łatwiej jest osiągnąć skuteczność na Twitterze i Blipie niż pisać teksty na blogu.
Tymczasem doskonale się one wzajemnie uzupełniają. Trudno czynić zarzut użytkownikom, że korzystają w taki sposób z Twittera, skoro takie właśnie możliwości stwarza. Nie powinno się tych narzędzi (takich jak blogi, mikroblogi, inne serwisy społecznościowe) postrzegać odrębnie, bo działają one przecież synergicznie.
Inne wnioski:
- Mikroblogi są jednak bliżej blogów niż komunikatorów (Dominik Kaznowski przedstawił na swoim blogu opinię, że Twitter jest raczej formą komunikatora niż mikrobloga), bo w obydwu przypadkach pisze się dla szerokiej i niekoniecznie wiadomej publiki. Mają też zbliżone wiekowe grupy użytkowników.
- Być może mamy do czynienia z naturalnym łańcuchem wiekowym Internautów. Najpierw najmłodsi korzystają ze społeczności, a później - z wiekiem - przechodzili będą do blogów i mikroblogów.
- Bez wątpienia Twitter jest fenomenem komunikacyjnym. Daleki jestem od fetyszyzowania jednego (dwóch) narzędzi, bo za moment na topie może być coś innego, ale z budowaniem przez prywatne osoby zasięgów przewyższających profesjonalne media, mamy do czynienia pierwszy raz.
czwartek, 27 sierpnia 2009
Domek na wsi
/"Społeczeństwo w stanie oblężenia"/
Potwierdzają to naukowcy z Uniwersytetu w Stanford. Otóż dowodzą oni, że przez nieustanne bombardowanie bitami informacji człowiek staje się mniej efektywny w swojej pracy… Jeżeli prawdą jest, że to mężczyźni przede wszystkim szukają informacji w Internecie, to wychodzi na to, że będziemy mniej kreatywni od kobiet. O ile już tak nie jest :))
Tylko jak się przed tym wszystkim bronić? Domek na wsi bez sieci i TV?
środa, 26 sierpnia 2009
Ciągła sytuacja kryzysowa
Poza kilkoma wyjątkami, rzeczywiście wielkich kryzysów, spokojnie można powiedzieć, że wskutek tempa rozprzestrzeniania się informacji, masowej liczby osób będacych komunikatorami, tempo pracy odpowiadających za komunikację zmienia się nie do poznania. W gruncie rzeczy tradycyjny podział na pracę w sytuacji kryzysowej i normalnej zaciera się na naszych oczach. Wszyscy w komunikacji muszą być gotowi lub już pracują w tempie, które jeszcze dwa lata temu nazywało się zarządzaniem kryzysowym i wymagało szczególnych „procedur”. Napisano nieprzychylny tekst o naszym produkcie lub przełożonych, gazeta dała go na jedynkę i wszyscy uruchmiali specjalne „procedury” w organizacjach i swoich głowach. Te czasy praktycznie minęły. Za chwilę będzie się od nas wymagać pracy w tempie kryzysowym 24 godziny na dobę. ZMIANA jest naturalnym elementem naszej pracy. Będzie jeszcze ciekawiej. Przy braku responsywności, zwolnieniem tempa będziemy te kryzysy sami wywoływali.
Początki kryzysu dla organizacji znajdują się dzisiaj gdzie indziej. Może nim być serwis alertowy w TV, do którego napisze lub zadzwoni kilka osób. Może stać się nim wpis oszukanego klienta na forum nie związanym z daną firmą. Jeżeli nie zareagujemy na niego natychmiast, to po kilku godzinach może się okazać, że już nie będzie czego ratować :))
A więc rośnie rola profesjonalnego monitoringu i natychmiastowych reakcji. I znowu zbliżamy się do potrzeby komunikacji (niemalże) w czasie rzeczywistym. Potrzebne są nam do tego:
- Podmiotowość pracowników oraz zespołów odpowiedzialnych za komunikację, a także elementarnie uniwersalny charakter kompetencji każdego pracownika. Każdy w takiej sytuacji (czyli non stop) musi umieć właściwie oceniać zagrożenia i podejmować właściwe działania. To zmiana mentalności i rozpoczęcie myślenia w kategoriach całego obrazu, a nie tylko jego poszczególnych wycinków. Ucieczka od odpowiedzialności, przesyłanie informacji i rekomendacji do akceptacji dziesięciu osób kończy się nieubłaganie. To struktura pracująca jak mózg lub -używając porównań wojskowych - jak nowoczesny żołnierz – niegdyś odłączenie od oddziału oznaczało neutralizację, dzisiaj to niezależnie myślący i działający profesjonalista.
- Szybki proces decyzyjny – natychmiastowo podejmowane decyzje kierunkowe: budżetowe, prawne, strategiczne.
- Doświadczeni ludzie, którzy - jak mawia mój przyjaciel, doświadczony PR-owiec, gryźli już trawę nie raz…
Trzeba też zaakceptować stan, że za rozbrojenie poważnych kryzysów nie dostaje się medali. Nie zrobienie tego grozi zawodową śmiercią :))
wtorek, 25 sierpnia 2009
Jeżeli news, to tylko w czasie rzeczywistym
Przypomina mi się książka Klingenberga „Fighting for air” opisująca rynek radiowy w USA, gdzie komputer zastąpił człowieka. W konsekwencji spowodowało to odejście od lokalnego dziennikarstwa i zawodzenie w sytuacjach kryzysowych. W przypadkach niebezpieczeństw nie było kogo powiadomić w redakcjach (specyfika amerykańskiego prawa nakazującego stacjom radiowym emitowanie komunikatów alarmowych ), bo poza stróżem nocnym i komputerem nikt inny tam nie pracował. Jednak okazuje się, że wiele stacji prowadzi serwisy nocne na żywo.
W sferze informacji przyzwyczajamy się, dzięki kanałom informacyjnym TV i Internetowi do konsumowania napływających komunikatów w czasie rzeczywistym lub niemalże rzeczywistym. Spóźnienie się z poważną informacją o choćby godzinę grozi skazaniem się na krytykę, utratę wiarygodności i słuchaczy. A więc rola człowieka jednak nie do przecenienia…
poniedziałek, 24 sierpnia 2009
Wikinomiczny świat
Na urlop zabrałem ze sobą „Wikinomię” D. Tapscotta i A. D. Williamsa. Polecił mi ją Krzysztof Urbanowicz, kiedy zapytałem się po jednym z wpisów na jego blogu. Nie będę jej opisywał, bo przede wszystkim trzeba ją przeczytać. Nie będę jej recenzował, bo napisano o niej wiele profesjonalnych recenzji dużo wcześniej niż ja po nią sięgnąłem. Mogę tylko powiedzieć, że naprawdę warto się z nią zapoznać.
W świecie Wikonomii (czyli współczesnym świecie) stare koncerny z hierarchicznymi strategiami odchodzą do lamusa historii. Dogmaty biznesowe, polegające na rozwoju linearnym, stałym łańcuchu dostaw i precyzyjnym zadarniowaniu podlegają brutalnej redefinicji. To samo dzieje się z głównymi zasobami, które przesuwają się w stronę całych ekosystemów biznesowych budowanych na bazie naszych dawnych zasobów. Nie dotyczy to tylko gospodarki. Konsekwencje zmian dotykają nas wszystkich. Nie tylko osób zajmujących się Internetem, nie tylko biznesu, ale dosłownie wszystkich obszarów życia. Zmiany dzieją się dzięki technologiom. Oczywiście, że pierwszy był pomysł na wykorzystanie „open source”, ale dzisiaj myślenie „open source” dotyczyć może każdej aktywności i nie musi być w ogóle związane z programowaniem. Wikinomia jest także, a może przede wszystkim, sposobem myślenia opartym na czterech zasadach: otwartości, partnerstwie, dzieleniu się zasobami i globalnym działaniu.
Dla kogo jest więc ta książka? Dla wszystkich.
Ja czytałem ją przede wszystkim z punktu widzenia pracy organizacji i kierowania zespołem. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że wyłącznie elastyczne, stwarzające warunki do kreatywności, a więc wolnościowe i podmiotowe zarządzanie ma przyszłość. To zasady, które nazwać można podręcznikowymi. Po co więc nowa książka? Otóż ta książka wpasowuje owe "podręcznikowe zasady" we współczesne okoliczności. Jeżeli wkurzają cię zbyt długie procesy decyzyjne, które nie nadążają za otoczeniem, w jakim pracujesz; jeżeli lubisz konfrontować swój punkt widzenia z innymi opiniami; jeżeli sukces widzisz tylko w pracy sprawnego i upodmiotowionego zespołu, to książka ta jest właśnie dla ciebie.
Ale z pewnością jest to książka dla osób zajmujących się zawodowo komunikacją. Media i fakt, że każdy z nas i naszych klientów staje się medium, powoduje, że rozumienie zasad wikinomii jest niezbędne do skutecznego wykonywania swoich obowiązków. Informacja jeszcze nigdy wcześniej nie rozprzestrzeniała się ta szybko jak dzisiaj. I ciągle przyspiesza. Przyczółki PR-owe, marketingowe i inne prowadzące nieustanny dialog z otoczeniem swoich firm widzą te zmiany jako jedne z pierwszych. Mogą stać się motorem zmian dla całych organizacji. Dlatego również z tego powodu warto przeczytać „Wikinomię”.
sobota, 22 sierpnia 2009
Telefon stacjonarny wciąż powszechny wśród młodych Amerykanów
Inne wnioski:
-liczba posiadaczy komórek wśród młodych wzrasta bardzo szybko z 45 proc. w 2004 do 71 proc. w 2008;
- komunikowanie się poprzez sieci społeczne jest jedną z głównych aktywności młodzieży (tabela poniżej);
- dość dynamicznie rośnie liczba korzystających z Internetu w komórce (obecnie 10 proc.)
poniedziałek, 17 sierpnia 2009
"Naczelny autoryzator wydarzeń" - TVN24
Nowa agencja informacyjna
Swoistym znakiem czasu w mediach było zastąpienie tradycyjnych agencji informacyjnych (PAP, IAR) telewizją informacyjną. Na co dzień dotyczy to obszaru komunikacji politycznej (publicznej), ale nie tylko. Stosunkowo szybko po swoim powstaniu TVN24 zastąpił agencje w dziedzinie informowania o wydarzeniach. Czerwony pasek TVN24 , ciągłe wejścia na żywo z newsami spowodowały, że agencjom odebrano nimb pierwszeństwa w rozpowszechnianiu informacji. Jak wiemy, głównym odbiorcą depesz PAP, IAR i innych agencji są media. Dzisiejszą normą w każdej redakcji jest ciągle włączony odbiornik telewizyjny z TVN24. Dzieje się tak przynajmniej od 2004 roku, jeśli dobrze pamiętam (i pewnie ma związek z tzw. „aferą Rywina”). Spowodowało to odwrócenie zachowań PR-owców i służb prasowych, którzy chcąc przebić się do szerokiego grona dziennikarskiego rozpoczynali informowanie od agencji prasowych. Od kilku lat większą skuteczność gwarantuje TVN24. Jeszcze lepiej działa to w przypadku tzw. newsów ekskluzywnych. Tak więc agencje poszukiwać muszą dzisiaj swoich innych obszarów wykorzystania. Jest ich swoją drogą bardzo wiele, a ich znaczenie może nawet rosnąć. Jednak nie na odcinku newsów.
Zmiana logiki - "naczelny autoryzator"
W myśleniu mediów nie ma informacji i wydarzeń obiektywnie ważnych. Ich waga zależy zawsze od kontekstu i okoliczności danego dnia, godziny, sumy innych zdarzeń. Są jednak wydarzenia, które uznawane są przez inne media za warte zwrócenia uwagi. Często przeradza się to w tzw. owczy pęd. Przez wiele lat gazety (głównie Gazeta Wyborcza) stanowiły o wadze danego wydarzenia/informacji. Jednak ze względu na specyfikę i tempo pracy dziennikarstwa prasowego miało to nieco inny charakter. Rolę taką, od strony czysto informacyjnej, pełniły również agencje. Jeśli coś znalazło się w kalendarium, czy pojawiła się depesza oznaczało to, że informacja jest sprawdzona i posiada potencjał. Dzisiaj rolę tę pełni TVN24. Jednak zmiana logiki polega na tym, że o ile w przypadku PAP media mogły zająć się danym tematem, ale nie musiały tego czynić (dzienna liczba depesz PAP jest ogromna), to przykład TVN24 pokazuje, że przedstawienie danego wydarzenia w tej stacji autoryzuje je w oczach innych mediów i czyni je „obiektywnie” istotnym. Najwięcej przypadków podążania przez wielu dziennikarzy newsowych („owczy pęd”) tym samym tropem (również, co do interpretacji) dotyczy właśnie TVN24. Kolega z radia (i wielu, wielu innych) opowiada mi, że wymyślenie ciekawego tematu nie jest wystarczające, by redakcja na kolegium uznała go za wartościowy do zajęcia się nim. Kiedy jednak pojawi się na pasku w TVN24 natychmiast staje się priorytetem. Swoją drogą mamy już pewnie i będziemy mieć częściej do czynienia z celowym przekazywaniem przez dziennikarzy innych mediów informacji do TVN24 w celu ich autoryzacji. Tak, TVN24 jest dzisiaj "naczelnym autoryzatorem” wydarzeń. Jeśli chcemy, by nasz event cieszył się szerokim medialnym zainteresowaniem, to musimy przekonać do zajęcia się nim przez ekipę TVN24. Liczna obecność dziennikarzy i sukces komunikacyjny gwarantowany. Rzecz jasna nie jest to takie proste do wykonania. Politycy doskonale ten mechanizm rozumieją, przekazując coraz więcej informacji ekskluzywnych właśnie do tego kanału. Jest to ważne szczególnie przy kryzysach i przesileniach, gdzie walka o interpretację odgrywa kluczową rolę. A wiadomo, że walczy się głównie o interpretację. Celowo używam tu pewnego słowotwórstwa, ale fenomen ten nie jest prostą zamianą jednego wpływowego medium na drugie. Pytanie, kiedy się wyczerpie, bo - mam świadomość, że późno piszę te słowa - oznaki kolejnej zmiany "paradygmatu" są już dość wyraźne.
piątek, 14 sierpnia 2009
Neurony lustrzane i umiejętnośc budowania relacji z ludźmi
Nie tylko komputer jest jednak istotą problemu, ale również system edukacji kopiujący stare metody, polegające na przyswajaniu jak największej ilości danych, a nie kształcące wyobraźnię i kreatywne myślenie.
środa, 12 sierpnia 2009
Wakacje...
poniedziałek, 10 sierpnia 2009
"Elektroniczny autyzm"
Określenie „elektroniczny autyzm” dotyczy chyba nas wszystkich. Prowadzimy blogi, bo dzięki nim możemy skutecznej uczyć się nowych tematów, pracować nad konsekwencją, dyscypliną myśli, krótko mówiąc – rozwijać się. „Elektroniczny autyzm” ma w sobie wiele uroku. Samo założenie bloga ma przecież również tę inną cechę naturalną – otwarcie na innych, chęć dzielenia się swoimi doświadczeniami, poszukiwaniami zawodowymi, naukowymi, prywatnymi, swoim know-how. Nie mam nic przeciwko nazwaniu mnie w taki sposób…
piątek, 7 sierpnia 2009
Media politics i jej konsekwencje w/g Manuela Castellsa
Podczas swojego wystąpienia skupiał się wokół tematów poruszanych w swojej najnowszej, właśnie wydanej i nieznanej nam jeszcze, książe „Communication Power”. Sięgnąłem też do jednego z jego tekstów „Communication, Power and Counter-power in the Network Society”, świetnie korespondującej z wygłoszonym w Polsce wykładem.
Media politics
Castells używa sformułowania „media politics”. Mówi, że polityka dzisiaj, to właśnie „media politics” i tak się ją powinno nazywać. Nie oznacza to jednak, że władza jest w rękach mediów, ale że media stanowią dzisiaj ramy, przestrzeń, uprawianej polityki. Sama władza – jak przyznaje – jest dużo bardziej skomplikowanym mechanizmem, by móc powiedzieć, że należy ona do mediów. Szczególnie w społeczeństwie sieci. Prawdą jest jednak, że to, co nie istnieje w mediach, nie istnieje publicznej świadomości, nawet jeżeli fragmentarycznie obecne jest w świadomości jednostek. Głównym motorem tej przestrzeni jest telewizja. Z tego względu przekaz polityczny jest dzisiaj przekazem medialnym, wymagającym znajomości specyficznego języka mediów. Castells twierdzi, że nie do końca prawdą jest sformułowanie, iż medium jest przekazem (McLuhan). Ma jednak ogromny wpływ na formę i znaczenie tego przekazu. Z tego powodu najsilniejszym przekazem jest maksymalnie uproszcozny komunikat powiązany z wizerunkiem/obrazem, a najprostrzym z możliwych przekazów jest ludzka twarz.
Polityka spersonalizowana – polityka skandalu
To powoduje, że polityka staje się bardzo silnie spersonalizowana, a więc związana z konkretnymi ludźmi, ich emocjami, wadami i zaletami. Skupiami się nie na meritum, lecz na człowieku. Pogramy polityczne nie są już dla nas istotne. Tak wygląda dopasowanie się do reguł uwtorzonych przez media. Potencjalni wyborcy nie muszą zapoznawać się z politycznymi agendami, bo nieustającym źródłem wiedzy i raportów politycznych są media. Zaufanie polityków staje się więc główną wartością. Największą bronią zaś – możliwości zniszczenia tej wiarygodności. Zdaniem autora na utratę wiarygodności przez oponenta pracuje dzisiaj cała maszyneria z zapleczem organizacyjnym i finansowym. To doprowadza nas w końcu do ery polityki skandalu związanego z walką konkurencyjną między partiami i politykami.
W jednej z rozmów Manuel Castells stwierdza również, że w oczywisty sposób (w kontekście telewizji szczególnie) prowadzi to do bipolarnego rozumienia polityki. Stąd jest ona jeśli nawet nieoficjalnie, to faktycznie podzielona na dwa główne bloki. Co ciekawe, stwierdza również, że dzisiejszy wyborca, wkutek silnego spersonalizowania polityki i rządzącego w niej skandalu, głosuje raczej przeciwko komuś/czemuś, niż za czymś/kimś.
Kryzys legitimizacji władzy ?
Na podstawie przytoczonych danych (z 2000 i 2002 roku) stawia tezę, że nastąpił kryzys legitymacji władzy. 59 proc. Amerykanów i 61 proc. mieszkańców Unii Europejskiej jest przekonanych, że kraje nie są rządzone zgodnie z wolą ludzi. Można wysnuć więc wniosek, że polityka skandalu – o ile nie musi wpływać bezpośrednio na poziom frekwencji – to z pewnością powoduje ogólny brak zaufania do polityki. Krzysys legitimizacji związany bezpośrednio z kryzysem tradycyjnych form społeczeństwa obywatelskiego, zależnego w dużym stopniu od instytucji państwa.
Przestrzeń realnej komunikacji
Szansą na przełamanie tego kryzysu jest masowa samo-komunikacja związana z rozwojem Internetu, dająca możliwość uwolnienia się od reguł ustanowionych przez mainstreamowe media i upodmiotawiająca jej uczestników. [Internetu traktowanego jako szeroka platforma, nie jako jedno z mediów]. Formowanie publicznej świadomości przesuwa się z instytucji do przestrzeni realnej komunikacji. Politycy doskonale to wyczuwają i próbują obchodzić je lobem dzięki możliwościom stwarzanym przez nowe technologie. 24-godzinny obieg informacji daje szansę zaistnieć tym, którzy dotąd byli niedostrzegalni. Mainstream korzysta z tego również, czerpiąc informacje i obrazy z sieci. Szanse niezależnych społecznych graczy na zaistnienie radykalnie się zwiększyły i dają możliwość wpływania na rzeczywistość silniej niż kiedykolwiek.
wtorek, 4 sierpnia 2009
8 rad Neila Postmana dla oglądających TV
1. W spotkaniach z programami informacyjnymi musi towarzyszyć ci pewność, co jest naprawdę ważne
Telewizja opiera się w dużej mierze na manipulacji. Nawet umysły otwarte mają swoje granice. Tak więc pamiętaj, że TV nie przedstawia obiektywnie tego, co się stało, ale to, co dziennikarze i korespondenci uważają za warte przedstawienia. Dlatego, mając tego świadomość, powinniśmy być w ocenie przedstawianych wydarzeń, samodzielni. W opinii Postmana, to rodzina i edukacja szkolna dawać nam powinny instrumenty właściwej oceny, co jest ważne, a co nie.
2. Przygotowując się do oglądania telewizji miej świadomość, że jest to „show”
Możesz myśleć, że informacje telewizyjne są misją publiczną. Ale nie tylko. Są również przemysłem rozrywkowym. Nie oznacza to, że nie mają żadnej wartości. Jednak „news” jest tylko towarem, który przyciagnąć ma jak największą publiczność, by móc sprzedać go reklamodawcom. Dlatego informacje dostarczane są w formie rozrywki lub teatru. Programy informacyjne są sprzedawane jako pakiety: z atrakcyjnymi prowadzącymi, ekscytującą muzyką, żartami rozładowującymi atmosferę, historiami trzymającymi publiczność przed ekranami. Jedną z cech jest również brak związku pomiędzy programami z następujących po sobie dni. Najlepszy widz to taki, który zapomina co oglądał wczoraj. Neil Postman wysnuwa z tego wniosek, że stacje TV traktują widzów, jakby chorowali na amnezję.
3. Nigdy nie możesz nie doceniać siły reklam
Reklamy telewizyjne nie są czymś mało znaczącym. Są poważną formą współczesnej literatury. Można też powiedzieć, że są pewną formą „newsów”. W jego opinii reklamy mogą powiedzieć o naszym społeczeństwie więcej niż bezpośrednio przekazywane programy informacyjne. Prawdopodobnie archeolodzy badający w przyszłości kulturę amerykańską w reklamach odnajdą najbogatsze źródła informacji na temat społecznych aspiracji, motywacji i uniesień. W sprzecznościach między przekazem reklamowym i przekazem programów informacyjnych odczytać można społeczne i psychiczne dylematy naszej kultury.
4. Poznaj ekonomiczne i polityczne „interesy” zarządzających stacjami TV
Powinienieś poznać background właścicieli mediów, którzy konstruują świat dla ciebie. Szczególnie w dobie rekomendowanych źródeł informacji mediów powiązanych właścicielsko ze sobą. Nie trzeba być Marksistą, żeby przypuszczać, że ludzie zarabiający milion dolarów rocznie widzą rzeczy inaczej niż wiążący jakoś koniec z końcem. Intencją Postmana – jak sam zatrzega – nie jest zachęcanie do paranoi, ale bycia świadomym całego tła związanego z osobami dostarczającymi nam informacje.
5. Przywiązuj szczególną uwagę do języka informacji
Wielu widzów programów informacyjnych lekceważy słowo mówione, bo są przekonani, że zdjęcia wystarczająco tłumaczą prezentowane wydarzenia. Tymczasem to słowa tworzą ramy obrazu telewizyjnego. Od komentarza reporterskiego zależy kierunek, w jakim podążą nasze myśli. Dzięki skupianiu się na pytaniach stosunkowo łatwo możemy wychwycić, czy dany dziennikarz jest tendecyjny. Jako przykład podaje prowadzącego program w stacji Fox News (Brit Hume) dotyczący wojny w Iraku: „Cywilne ofiary są hiostorycznie, ze swojej definicji, częścią wojny. Czy powinny być przedstawiane jako ważne newsy?” W odpowiedzi watch dog z branży mediów, FAIR, zadał publicznie pytanie: „Skoro dziennikarze nie powinni relacjonować zabijania cywilnej ludności, ponieważ są one normalną częścią wojny, to jakie zasady dotyczą relacjonowania wojny? Bombardowania są również standardową procedurą podczas wojny; czy Fox News przestanie donosić o nalotach?”. Opisany przypadek został wychwycony ze względu na dramatyzm wojny. Niestety w czasach mniej dramatycznych nie przywiązuje się tak dużej wagi do słów wypowiadanych w telewizji.
6. Ogranicz przynajmniej o 1/3 oglądane przez ciebie newsy telewizyjne
Studia przypadków pokazują, że silne oglądanie telewizji powoduje w ludziach myślenie o świecie jako o bardziej niebezpiecznym niz jest w rzeczywistości. Oglądający bardzo dużo programów TV są bardziej depresyjni, a wielu z nich grozi depresja chroniczna (wskutek podawnia ciągle negatywnych informacji dot.śmierci, przemocy, etc.). Dlatego pamiętaj: news telewizyjne nie odzwierciedlają normalnego, codziennego życia. Ich ograniczenie służy twojemu samopoczuciu.
7. Ogranicz o 1/3 liczbę opinii, których czujesz potrzebę posiadania
Neil Postman apeluje o wyzwolenie się z otaczającej nas presji posiadania opinii na każdy temat. Opinii, które nie mają związku z wiedzą. Nieszczęsną konwencją stało się odpowiadanie na zadawane pytania poprzez wskazywanie, że w takiej to, a takiej telewizji się o tym słyszało, etc.
8. Zrób co tylko możesz, żeby zainteresować szkoły uczeniem dzieci jak oglądać TV news
Nauczyciele interesują się telewizją wyłącznie w kategoriach dodatkowej pomocy do prowadzenia lekcji. Tymczasem nauczenie się rozumienia telewizji i przekazywanych przez nią informacji jest kluczową umiejętnością, jaką przyswoić powinniśmy sobie w młodym wieku. Telewizja jest zjawiskiem wieloaspektowym i wywierającym na nasze życie tak ogromny wpływ, że trudno zrozumieć brak tego rodzaju przedmiotów w szkolnej edukacji. Trawestując samego Postmana można powiedzieć, że bez nauki o tym, jak telewizja używa nas, nigdy nie nauczymy się świadomie używaj jej do naszych celów.
poniedziałek, 3 sierpnia 2009
Źródła internetowe wysoko w badaniach zaufania/blogi na końcu
Ciekawe są także wyniki, jakim źrodłom ufamy. Oczywiście na pierwszym miejscu znajdują się ludzie, których znamy. Ufa im w pełni oraz w pewnym stopniu aż 90 proc. badanych. Wysoko – bo na drugiej pozycji - plasują się strony internetowe (Brand Websites) 70 proc. zaufania (pełnego i w pewnym stopniu). Egzekwo znajdują się opinie klientów zamieszczane na forach internetowych. Tuż pod nimi artykuły prasowe (69 proc.).
Okazuje się, że informacje online cieszą się wysokim zaufaniem. W maju eMarketer publikował wyniki zaufania TNS. W każdym kraju informacje online znajdowały się na czołowych pozycjach. Najciekawsze wnioski, to:
- najbardziej ufamy ludziom, których znamy (42 proc.)
- telewizji (41 proc.)
- informacjom z internetu (40 proc.)
- gazetom (39 proc.)
- najniższe pozycje notują blogi (statystykę zawyża lekko Japonia i Korea Południowa) !!!!
- Wikipedia znajduje się na pozycjach środkowych
Niskie zaufanie do blogów znalazło swoje odzwierciedlenie również w Trust Barometer 2009 Edelmana. Blogom biznesowym – badanym po raz pierwszy (znak czasu ?!) ufało 19 proc.respondentów, prywatnym 16 proc., a ośrodkom społecznym 15 proc. (spadek o 5 punktów w stosunku do 2008 r.). Były to jedne z najniższych pozycji w rankingu.
Dużo pracy PR-owej przed wszystkimi. PR-owcy uczyć muszą się nowych reguł, a marketerzy zwrócić powinni się chyba bardziej w stronę PR-u :)). Jest o czym myśleć.