Słucham właśnie wykładu prof. Bogusława Kwarciaka, psychologa komunikacji internetowej (agencja Opus B). Mówiąc o zachowaniach Internautów w sieci wskazał, że mamy do czynienia ze zjawiskiem doradzania przez specjalistów od wizerunku unikania osobom publicznym pozostawiania cyfrowych śladów swojej obecności. Internet nie zapomina. Jego możliwości są praktycznie nieograniczone. Artykuły w Internecie, wypowiedzi, komentarze, zawsze mogą być odtworzone. Dużo łatwiej niż w modelu tradycyjnym zarzucić jest takiej osobie niekonsekwencje, wypomnieć niespójności. Rozwiązaniem jest więc minimalizowanie zostawiania śladów, bo jak wiadomo ich brak jest niemożliwy, jeśli pełni się funkcje społeczne. Żeby była jasność, profesor Kwarciak nie utożsamia się z takim stawianiem sprawy (sam zawodowo zajmuje się właśnie komunikacją reklamową w Internecie). Mówi o występującym zjawisku, z którego wielu PR-owców nie zdaje sobie sprawy.
Wniosek profesora Kwarciaka są bardzo ciekawe i trafia w punkt tego, co zauważyłem w praktyce. Wydawałoby się, że zasugerowanie takiego rozwiązania świadczy o amatorszczyźnie PR-owca lub dyletanctwie urzędnika, polityka, innej osoby publicznej. Tymczasem dokładnie tego rodzaju strategie zachowań obserwuję wśród wielu osób. Nie chcą, żeby o nich pisano, mówiono, pokazywano w sieci.
Niezwykłe. Oczywiście, że ci, których znałem, charakteryzują się sceptycyzmem wobec Internetu. Moja opinia jest jednoznaczna: takie osoby powinny zdobyć nowe kompetencje i zrozumieć znak czasu, jakim jest komunikacja internetowa.
To plus Internetu, że jest w stanie zapamiętywać lepiej niż człowiek, co głosimy, jakie stanowisko zajmujemy. W tym znaczeniu ułatwia uczciwe funkcjonowanie w debacie publicznej.
Występowanie bardzo szerokiej grupy osób unikających swojej „cyfrowej historii” jest faktem. Informacja, że specjaliści od wizerunku doradzają taką postawę klientom jest dla mnie porażającą i bardzo interesującą nowością !
Unikanie obecności w internecie to naiwność. Internet nie jest zasilany wyłącznie przez podmioty internetowe, ale również w dużej części przez media tradycyjne. Udzielenie wywiadu prasowego, wypowiedzi do radia, do telewizji - zwłaszcza kiedy jesteśmy osobą publiczną - oznacza de facto publikację w internecie. Portale internetowe pokroju onetu.pl niemalże z automatu publikują wszystkie depesze PAPu.
OdpowiedzUsuńCzy specjaliści od wizerunku dla zabezpieczenia wizerunku osoby publicznej, bedą jej doradzać zrezygnowanie z... życia publicznego?
Cześć Krystian. W mojej opinii, to absurd. Bo dzieje się to i tak poza Twoją świadomością. Lepiej jest mieć więc na to pewien plan i kontrolować w możliwym stopniu ten obszar. Natomiast rzeczywiście część ludzi tak myśli. "Lepiej, żeby nic o mnie tam nie było, bo to jak teczka personalna". Ciekawe. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuń