środa, 11 marca 2009

Dostało się Obamie za dystans wobec blogów


No i dostało się prezydentowi Obamie za to, że w rozmowie z dziennikarzami The New York Times zdystansował się od treści płynących z blogosfery na temat radzenia sobie z kryzysem ekonomicznym. Prezydent wyraził wątpliwość, co do prostych recept w nich prezentowanych. Jeden z autorów, blogerów, The Huffington Post wyraził swoje oburzenie i postanowił dać prezydentowi lekcję. Poinstruował go, że znajdzie w sieci również blogi wielkich postaci światowej ekonomii (np. Joseph Stiglitz), z których czerpać może ambitne treści.
Abstrahując od kontekstu, wątpliwości prezydenta są zrozumiałe. Jednak czy Obama może sobie pozwolić na takie zachowanie? Człowiek, który – według niego samego – dzięki Internetowi zdołał otworzyć nowe pola dyskusji z obywatelami na temat potrzebnych zmian i w konsekwencji wygrać wybory. Przypomnijmy, że zorganizował on najbardziej imponującą kampanię wyborczą (prawdopodobnie), stwarzając z Internetu wielką platformę do komunikowania się ze wszystkimi grupami społecznymi: wyborcami, wolontariuszami, zawodowym zapleczem. Profesjonalnych porad udzielali mu najwięksi spece od biznesu Internetowego, w tym CEO Google, Eric Schmidt. Internet stał się dla niego narzędziem towarzyszącym i sterującym całą kampanią (np.kampanie od drzwi do drzwi, którym towarzyszyła budowana na zasadzie serwisu społecznego baza danych z instrukcjami dla prowadzących rozmowy z mieszkańcami, to samo dotyczy paneli do zbiórki pieniędzy, etc.). Po wyborach jego sztab dysponuje ponad 13.milionami adresów, które z pewnością wykorzysta do prowadzenia polityki informacyjnej. Sam Obama wygłaszał swoje orędzia właśnie w Internecie, prowadził bloga, wykorzystywał Twittera i pokazywał wszystkich, że non stop jest online dzięki Black Berry. Na swojej pierwszej konferencji prasowej, jako prezydent USA, zaprosił do zadania pytania blogera, dziennikarza pracującego dla The Huffington Post. Przedstawiono to w blogosferze jako wydarzenie bez precedensu. Pierwszy bloger członkiem prasowego korpusu Białego Domu (co prawda ten bloger, to profesjonalny dziennikarz, ale zawsze bloger). Kiedy weźmie się pod uwagę te fakty, to rzeczywiście komentarz dla NYT potraktować można jak wpadkę.

1 komentarz: