czwartek, 16 lipca 2009

Idole "autorytetami"

Nie można nie zauważyć dzisiejszej „jedynki” Rzeczpospolitej o autorytetach młodego pokolenia. W pełni ziszcza się wizja Neila Postmana z „Zabawić się na śmierć”. Rzeczpospolita opiera swój tekst na badaniu wykonanym przez Millward Brown SMG/KRC na grupie 1000 osób w wieku 13-24 lata. Pytanie dotyczyło właśnie autorytetów, czyli wzorów do naśladowania, których podziwiamy za postawy życiowe i pewne cnoty. Tym razem na czele Jurek Owsiak, Kuba Wojewódzki, Szymon Majewski, i inni. W tekście ciekawa konstatacja jednego z ekspertów, Katarzyny Popiołek: „Żyjemy w epoce celebrytów pokazywanych w telewizji. A w mediach mało jest mowy o tym, kto otrzymał Nagrodę Nobla, tylko że ktoś znany ma nowego partnera.Dodaje, że Jan Paweł II w oczach młodzieży też był celebrytą: – Jak celebryta rok, dwa nie pojawia się w mediach, to o nim zapominamy.”

Paradoksalnie problem z przedziwnymi wynikami badań zauważa Kuba Wojewódzki, który stwierdza, że ze sformułowaniem „autorytet” dzieje się coś dziwnego. Rzeczywiście mamy chyba do czynienia z całkowitym pomyleniem pojęć, jakby – co przytaczane jest tekście – telewizja zastąpiła szkołę, nauczyciela, wychowawcę. Myli się badanym pojęcie autorytetu z pojęciem idola pop kultury. Idola można cenić, można się nim interesować i podziwiać za umiejętności muzyczne, prezentacyjne i inne, ale autorytet to przecież pojęcie nieprawdopodobnie silne, osobiste, nie buduje się go przez chwilę, jest docenieniem życiowej postawy, mądrości i innych cnót. To jednak – jak widać – pokolenie posługujące się innym słownikiem. Śmiem twierdzić, że błędnym i tworzącym szkodę w umysłowości młodych. Czy nie jest jednak tak - bijąc się w piersi - że słownik ten tworzymy także my wszyscy, zajmujący się komunikacją?

Nie wolno nam lekceważyć tego badania. Jest ono szalenie ważne, bo pokazuje zjawisko radykalnego przewartościowania w pokoleniu dwudziestolatków i ich młodszych koleżanek i kolegów. Na podstawie własnych doświadczeń środowiskowych i pracy w gronie młodszych czasami ode mnie, nigdy nie przypuszczałbym, że mylić można te pojęcia i używać ich tak lekko i niezobowiązująco. Nie wolno nam lekceważyć badania nie tylko ze względu na konsekwencje dla komunikacji PR-owej i marketingowej (bo są ogromne), ale ze względu na negatywne konsekwencje takiego zagubienia dla nas wszystkich w przyszłości i zadań, jakie w związku z tym przed nami stoją, by temu przeciwdziałać.
Z tego punktu widzenia może należy się cieszyć, że w rankingu nie pojawił się Jan Paweł II, czy Benedykt XVI. W artykule pojawia się cytat:

"Może powinniśmy zmienić język i pokazywać, że Kościół to nie zbiór skostniałych zasad moralnych, ale też wzajemna miłość – zastanawia się dominikanin o. Maciej Kosiec, duszpasterz młodzieży. – Bo przecież jeśli wybierają miłość i rodzinę, to wskazują właśnie na wartości, o których mówią też księżą."

Jestem dokładnie odwrotnego zdania. Można przypuszczać, że przez pojęcie "miłości", przynajmniej grupa tych badanych będzie rozumiała zupełnie co innego niż o. Kosiec. Przed Kościołem i ludźmi odpowiedzialnymi stoi dzisiaj wyzwanie odwiecznie aktualne - przywracania pojęciom właściwego znaczenia.

Sądzę również, że wyciągnąć można dwa skrótowe wnioski o charakterze komunikacyjnym:

- Istnieje pewna wyczuwalna niestosowność w odczytywaniu wprost wyników badań sondażowych tak ważnych pojęć jak „autorytet”, czy – co też przecież miało miejsce – „mąż stanu”. To pojęcia zarezerwowane do kategorii ponadczasowych, zbyt poważne, by można je było zbadać poprzez sondaż u podstaw, którego leżały będą zawsze obrazy telewizyjne i emocje spowodowane obejrzeniem lepszego lub gorszego filmu czy też meczu w telewizji.

- Bezdyskusyjnie mamy do czynienia z ogromnym bezpośrednim wychowawczym lub antywychowawczym wpływem mediów na nas wszystkich, szczególnie na dzieci i ludzi młodych. To oczywiście banał, ale z tego banału nie zawsze wyciągamy wnioski. Zasadne są tutaj pytania o ważną rolę mediów publicznych w systemie medialnym i wątpliwości, co do traktowania mediów wyłącznie jako zwyczajnych podmiotów gry rynkowej, tak samo jak każdej innej firmy.

1 komentarz:

  1. Czy czasami wyniki tej ankiety nie są zgodne z założeniami jej zleceniodawców? Za bardzo galopujące wnioski wyciągnięto. W ankiecie ważne jest to jakie były pytania wcześniejsze (jest w nich sugerowana odpowiedź), czy ankietowani wiedzieli kto i o co ich pyta, czy ankieta była kolejną zabawą czy śmiertelnie poważnym testem przydatności medialnej?

    OdpowiedzUsuń