W ostatnich miesiącach, zmuszony sytuacją zdrowotną, dość często – w celach rehabilitacyjnych, jeżdżę do Kielc. Jazda samochodem sprzyja rozmyślaniom. Tym razem przyszły mi do głowy dwie refleksje. Pierwsza to taka, że polskie drogi jednak się zmieniają. Do Kielc, jak wiemy, jeździ się przed Radom. Odcinek do Radomia, który jeszcze dwa miesiące temu był katorgą dla kierowcy, wkutek trwającego tam ciągle remontu, teraz jest już prawie cały przejezdny i świetnej jakości. Warto powiedzieć, że przed remontami było tam oczywiście dużo gorzej. Ciągle jest jeszcze około 20 km zwężeń, ale całość robi naprawdę dobre wrażenie. Dużo gorzej jest na odcinku Radom-Kielce, choć sama obwodnica kielecka, również świeżo otwarta, też imponuje. Aż miło patrzeć jak nasze drogi się zmieniają. Lepiej wolno niż wcale…
Stwierdzam jednak również, że Polska nie jest jeszcze płaska, co – pisząc półżartem - przeczy tezie postawionej przez Thomasa Friedmana w książce „The World is flat” („Świat jest płaski”). Donoszę, że u nas świat nie jest jeszcze płaski. Przypomnę tylko, że Friedman, amerykański dziennikarz, zainspirowany swoją wizytą w Indiach, w Bangalore, dowodzi, że żyjemy w erze Globalizacji 3.0. Napędem Globalizacji 1.0 była siła państw, a świat wydawał się ogromny. Trwało to od odkrycia Ameryki przez Kolumba do około XIX wieku. Następnie kołem zamachowym zmian stały się wielkie korporacje, a świat – w postrzeganiu ludzi – nieco się zmniejszył. Okres ten nazywa Globalizacją 2.0. Od 2000 roku, masowego wykorzystania Internetu, mamy do czynienia z Globalizacją 3.0, w której świat jest płaski, bez hierarchicznych struktur determinujących rozwój jednych i spowalniający drugich. Autor upaja się rozwojem Indii, które wykorzystały rozwój technologii telekomunikacyjnych i stały się światową stolicą call centers i bardzo szeroko pojętego outsourcingu. Trzeba dodać dla świata anglojęzycznego. Wykorzystując niskie koszty pracy do przyciągnięcia inwestorów, w spłaszczającym się świecie, Indie zbudowały też swoją potęgę w obszarze innowacji, posiadając w Bangalor drugą Dolinę Krzemową. Tym razem, to do nich przyjeżdżają Amerykanie i Europejczycy, by uczyć się nowego podejścia do biznesu i nauki, a hindusi nie muszą już przeprowadzać się do US i innych krajów za chlebem. Szeroko pojęty outsourcing, to dobre określenie, bo z okazuje się, że outsorurcować można wszystko i wszystkich:
- osobiste zespoły asystentów przygotowujących prezentacje, zestawienia danych, dokumenty, pisma do podpisu (co ciekawe szef firmy niegdy osobiście nie poznaje swoich asystentów, komunikuje się z nimi tylko poprzez konferencje telefoniczne, videokonferencje, etc.);
- prawników;
- księgowych;
- lekarzy opisujących zdjęcia RTG, USG, tomografię i inne wyniki badań;
Poza outsourcingiem opisuje też zjawisko homesourcingu, czyli w skrócie rzecz ujmując wykorzystania własnych zasobów ludzkich poprzez system telepracy. Zamawianie produktów spożywczych, rezerwacja miejsc w restauracjach, kupowanie biletów lotniczych i innych może być obsługiwane przez pracowników z zupełnie innych miast. Silnie wykorzystywane w US do aktywizowania zawodowego osób starszych. Ale nie tylko osób starszych. Na ogół praca ta wykonywana jest w domu.
Wizja ta tak bardzo mi się spodobała, że sugerowałbym komuś stworzyć tego rodzaju rozwiązania dla lekarzy i rehabilitantów. Część pracy, ćwiczenia i zabiegi, musiałyby być wykonywane ficzycznie. To oczywiste. Jednak konsultacje pomiędzy zabiegami, ocena zdjęć, wyników badań, mogłaby się odbywać telefonicznie, po wcześniejszym umówieniu godziny takiej sesji. Czemu nie. Taka telefoniczna wizyta byłaby tańsza, krótsza, a ja mógłbym nieco rzadziej jeżdzić do Kielc i podziwiać jak zmienia się polski krajobraz drogowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz